Katyń Moskwa Kijów

Zrozumieć wojnę z Rosją

  • Pełny tytuł: Zrozumieć wojnę z Rosją, Katyń - Moskwa - Kijów
  • Autor: Kazimierz Turaliński
  • Wydawca: ARTEFAKT.edu.pl sp. z o.o., Kraków 2022
  • Seria: Literatura faktu (historia i polityka)
  • ISBN: 978-83-64983-15-3
  • Specyfikacja: 520 stron/format A5, oprawa miękka, klejona

"Zrozumieć wojnę z Rosją" to książka - analiza białowywiadowcza, wszechstronnie przedstawiająca czynniki strategiczne, ekonomiczne, polityczne i historyczne warunkujące konflikt zbrojny toczony przez Władimira Putina z Zachodem. Pierwszym etapem cichych walk okazały się infiltracja przez rosyjski wywiad państw Unii Europejskiej oraz rozwój nieformalnych sojuszy w Azji i na Bliskim Wschodzie. Pionki zostały rozstawione na szachownicy. Jaki będzie kolejny ruch...?

Aby trafnie zidentyfikować zagrożenie trzeba spojrzeć na Moskwę nie z perspektywy wartości wyznawanych przez człowieka Zachodu, lecz jak na odmienny światopoglądowo, skomplikowany mechanizm płynnie łączący pozornie odległe elementy: byłych oficerów KGB, wojsko, przemysł surowcowy i zbrojeniowy, propagandę, dezinformację, rolnictwo, chiński i niemiecki biznes, broń masowego rażenia, pychę, pogardę, zbrodnię katyńską oraz doktrynę strachu opartą na kulturze gwałtu i przemocy. Rosjanie to szachiści, nawet jeśli ich ruch dziś wydaje się nam pozbawiony sensu, to w połączeniu z innymi jutro zaprowadzić może Kreml do zamierzonego celu.
  • jak byłe KGB zinfiltrowało Unię Europejską?
  • czy Niemcy są zainteresowani zajęciem terytorium Polski?
  • jak Putin zbudował koalicję antyamerykańską obejmującą połowę świata?
  • czy Rosja ma podstawy by obwiniać Ukrainę o sprowokowanie wybuchu wojny?
  • jakie motywy kierują Chinami, Indiami i państwami muzułmańskimi?
  • dlaczego rosyjscy carowie i dyktatorzy nienawidzą Polski i Polaków?



Zrozumieć wojnę z Rosją

Darmowy fragment
książki



Rozdział 1.
Zbrodnie Władimira Putina – jak szef FSB stał się carem?


[...] Po szkole średniej, w której najlepiej radził sobie z historią, wychowaniem fizycznym i długo szlifowanym językiem niemieckim, ukończył studia na wydziale prawa Leningradzkiego Uniwersytetu Państwowego. Żaden inny punkt wczesnego życiorysu Władimira Putina nie jest pewny, w oficjalnej biografii jego i jego rodziców nie brakuje za to anegdotycznych legend ani dezinformującej autokreacji, którym nie warto dawać wiary.

W 1991 roku doszło do rozpadu ZSRR, co ponad dekadę później prezydent Rosji Władimir Putin nazwał w swoim orędziu największą katastrofą geopolityczną XX wieku. Koniec zimnej wojny toczonej między kapitalistycznym Zachodem i czerwonym Wschodem był w życiu przyszłego dyktatora czasem przełomowym. W połowie tego samego roku, podczas tzw. Puczu Janajewa(1), odszedł ze służby w wywiadzie zagranicznym KGB, której podporządkował kilkanaście ostatnich lat. Prawdopodobnie pod koniec studiów lub zaraz po obronie dyplomu pomyślnie przeszedł procedurę rekrutacyjną i od 1975 roku wykonywał typowo biurowe czynności w leningradzkim Komitecie Bezpieczeństwa Państwowego. Służba krajowa nie zaspokajała jego ambicji, wciąż dążył do uzyskania zagranicznej delegacji w charakterze oficera operacyjnego infiltrującego wrogie mocarstwo.

[1. Giennadij Iwanowicz Janajew, wiceprezydent ZSRR za prezydentury Michaiła Gorbaczowa.]

Kolejnymi etapami stosunkowo wolno rozwijającej się kariery było skierowanie do szkoły oficerskiej a następnie przydział do kontrwywiadu. Od 1985 roku Władimir Putin mieszkał już w Niemczech, budując tam radzieckie siatki agenturalne. W znajdującym się wówczas w granicach sojuszniczego NRD(2) Dreźnie pełnił służbę w zasadzie jawnie, w otoczeniu funkcjonariuszy STASI(3), z którymi jego rodzina mieszkała w resortowym bloku przy Radeberger Strasse 101. Prócz sporządzania ogromnej ilości nikomu niepotrzebnych raportów, lokalna rezydentura KGB odpowiadała za pozyskiwanie agentury (w tym pobierających naukę na lokalnej politechnice zagranicznych studentów z Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu), szpiegostwo naukowo-techniczne oraz właśnie za infiltrację STASI. Placówka trudniła się też priorytetowym werbunkiem gości z RFN, na których presję wywierano m.in. szantażem, do czego służyły wykonywane ukrytymi kamerami nagrania kompromitujących kontaktów seksualnych. Z uwagi na deficytowe ilości zachodnich walut przekupstwo ograniczano do minimum, co znacznie utrudniało zjednanie najwartościowszych figurantów.

[2. NRD – Niemiecka Republika Demokratyczna (niem. Deutsche Demokratische Republik, DDR), państwo utworzone na fragmencie wschodniego terytorium III Rzeszy stanowiącym po II Wojnie Światowej strefę okupacyjną Związku Radzieckiego, uzależnione politycznie i militarnie od Moskwy. Ponownie połączone z RFN 3 października 1990 roku w związku z rozpadem komunistycznego bloku wschodniego.]

[3. STASI – Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego (niem. Staatssicherheitsdienst),uznawana za najskuteczniejszą obok KGB służbę specjalną bloku wschodniego, charakteryzującą się nawet jak na standardy zimnej wojny totalną inwigilacją społeczeństwa z najwyższym nasyceniem kraju agenturą w stosunku do liczby jego mieszkańców czy bezprecedensową skalą kontroli prywatnej komunikacji. Wywiad zagraniczny STASI infiltrował swoją agenturą m.in. zachodnioniemiecki Bundestag.]

Wiadomo, że w Dreźnie latami dochodziło do spotkań kadry wywiadowczej STASI i KGB z zachodnioniemieckimi terrorystami z Frakcji Czerwonej Armii (niem. Rote Armee Fraktion, RAF), zwanej też od nazwisk liderów organizacją Baader-Meinhoff. Prowincjonalne miasto za żelazną kurtyną służyło im za bezpieczne schronienie i bazę szkoleniową, z której wracali na Zachód i destabilizowali tamtejszy porządek polityczny spektakularnymi zamachami, m.in. podkładając bomby w amerykańskich bazach wojskowych czy dokonując egzekucji przedstawicieli establishmentu(4). Na udział Władimira Putina w tych operacjach nie zachowały się żadne ujawnione opinii publicznej wiarygodne dowody. Przed upadkiem NRD większość archiwów rezydentury, włącznie z listami agentów, spalono lub ewakuowano do Moskwy.

[4. W ciągu 30 lat aktywności, terroryści RAF-u odpowiadali m.in. za zamachy bombowe na największą bazę wojsk amerykańskich w Europie w niemieckim Rammstein i Główną Kwaterę Wojsk USA w Heidelbergu, zakończoną zabójstwem próbę uprowadzenia prezesa Dresdner Banku Jürgena Ponto oraz egzekucje członka zarządu Siemensa Karla Beckurtsa czy byłych nazistów: prokuratora generalnego Niemiec Siegfrieda Bubacka i przewodniczącego Federalnego Zrzeszenia Niemieckich Organizacji Pracodawców Hannsa Schleyera. Ideologia RAF-u oparta była na mieszance komunizmu i nienawiści do hitlerowskiej III Rzeszy, siłową odpowiedź na narastającą przemoc policyjną uważano za kontynuację dawnej walki z SS i Gestapo. Oprócz STASI i KGB terroryści korzystali także z pomocy polskiej Służby Bezpieczeństwa (SB) i jej ośrodka szkoleniowego na Mazurach.]

W drugiej połowie 1989 roku misja KGB we wschodnich Niemczech wydawała się nieuchronnie zmierzać ku końcowi. Tamtejszy komunistyczny porządek ulegał szybkiemu rozpadowi, społeczeństwo manifestowało prozachodnie sympatie, runął mur berliński, otwarto granice, a kanclerz RFN Helmut Kohl samowolnie ogłosił plan zjednoczenia niemieckich landów w jednym państwie, co oznaczało porażkę służb odpowiadających za obronę integralności bloku wschodniego i przeciwdziałanie kapitalistycznej dywersji ideologicznej. Przeciwko zjednoczeniu Niemiec opowiedziało się nie tylko ZSRR, ale też Francja i Wielka Brytania. Z odtajnionych przez brytyjskie The Foreign and Commonwealth Office dokumentów wynika, że prezydent Francji François Mitterrand uznawał samowolne działania Kohla za stwarzające zagrożenie dla Europy porównywalne do czasów nazistowskiej III Rzeszy, z czym zgadzała się premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. W podziale dawnego wroga nadal upatrywali oni jego strategicznego osłabienia i własnego bezpieczeństwa. Zapewne nie inaczej postrzegali tę kwestię radzieccy oficerowie KGB, ukształtowani przez etos walki z nazizmem.

Uliczne protesty w NRD ukazały Putinowi słabość jego zwierzchników i ojczyzny. Gdy na początku 1990 roku, już po upadku PRL-u i krwawej rewolucji w Rumunii, zamieszki dotarły do Drezna, nikt nie stanął w obronie tamtejszej oblężonej rezydentury KGB. Radzieckie jednostki wojskowe odmówiły podjęcia interwencji bez rozkazu z Moskwy, ta zaś nie podejmowała decyzji. Przyszły dyktator wyszedł naprzeciw tłumu usiłując załagodzić sytuację, a później samodzielnie palił gromadzone przez lata akta. Czuł się zdradzony i oszukany. Powrót do ZSRR przebiegał w atmosferze upokorzenia. Na miejscu zastał państwo w stanie rozkładu, władze wprowadzały nawet limity sprzedaży herbaty, mydła, wódki, mięsa czy cukru, a w Leningradzie na już czteroosobową rodzinę Putinów czekał jedynie pokój w mieszaniu rodziców Władimira. Nie rozumiał tego co się stało.

Latem 1990 roku Michaił Gorbaczow uzgodnił z Helmutem Kohlem pomoc finansową od RFN o łącznej wartości 15 miliardów marek niemieckich, a upadający ekonomicznie Związek Radziecki przestał sprzeciwiać się zjednoczeniu Niemiec i włączeniu wschodnich landów do NATO. Berlin odkupił pełną suwerenność, utraconą w 1945 roku. Jeszcze jako funkcjonariusz KGB Putin znalazł zatrudnienie w rektoracie swojego dawnego uniwersytetu. Tam szybko nawiązał współpracę z charyzmatycznym profesorem nauk prawnych i radnym miejskim Anatolijem Sobczakiem, przed którym nie ukrywał swojej dotychczasowej kariery zawodowej. Ten uznawany za demokratę i utożsamiany z otoczeniem Borysa Jelcyna kandydat na dużego formatu polityka posiadał wielką lekkość w przemawiania do ludzi, dzięki czemu upatrywano w nim liberalnego reformatora na miarę nowych czasów. Sobczak w istocie przejawiał jednak konserwatywne poglądy i wbrew obiegowym opiniom np. kategorycznie sprzeciwiał się przywróceniu Leningradowi jego pierwotnej nazwy czy używania flagi rosyjskiej zamiast czerwonej Związku Radzieckiego. Nie zachowywał również typowej dla opozycjonisty rezerwy wobec podpułkownika KGB, którego natychmiast dopuścił do kręgu zaufanych, co świadczyć mogło albo o jego wcześniejszej współpracy z wywiadem i jawnym przydzieleniu oficera prowadzącego doświadczonego w pracy z agenturą, albo o poszukiwaniu protekcji tej służby.

W czerwcu 1991 roku Sobczak wygrał wybory samorządowe zostając pierwszym merem (burmistrzem) drugiego największego miasta w Rosji. Władzę w Petersburgu sprawował przez jedną kadencję, do 1996 roku. Jako współpracownik prezydenta Borysa Jelcyna oficjalnie stanął po jego stronie w czasie sierpniowego Puczu Janajewa, a następnie uczestniczył w pracach nad nową konstytucją. Rola Sobczaka w demokratyzacji Rosji nie była jednak tak oczywista, jak przedstawiano to w późniejszym czasie. Faktycznie podczas sierpniowych walk mer zachował bierność i ukrył się w bunkrze, wyczekując na zwycięstwo jednej ze stron. Cały czas towarzyszył mu jego zastępca, Władimir Putin, który dopiero w obliczu porażki zamachu stanu złożyć miał drugie (pierwsze rok wcześniej rzekomo zaginęło) wypowiedzenie ze służby w KGB. Od tego czasu formalnie był już tylko urzędnikiem samorządowym.

Kadencja Sobczaka przebiegała pod znakiem typowych dla Rosji nieprawidłowości. Putin utworzył na rzecz Petersburga omijający przepisy antymonopolowe holding, który przejął pakiety kontrolne wszystkich kasyn w mieście. Oficjalnie inwestycja zakończyła się stratami z powodu masowego wyprowadzania zysków przez personel. Zastępca mera zawierał też wielomilionowe umowy na eksport m.in. ropy, drewna i metali, w zamian za co do mieszkańców trafiać miała niezwykle potrzebna żywność o wartości około 100 milionów USD. Zaangażowani w trybie bezprzetargowym pośrednicy zdefraudowali cały kapitał. Łącznie rząd centralny przekazał Petersburgowi surowce o wartości miliarda USD, z czego nawet jeden dolar nie zasilił budżetu i nie wrócił w postaci dostaw. Ratusz nikogo nie pociągnął do odpowiedzialności karnej ani odszkodowawczej.

Samorząd utworzył komisję pod przewodnictwem radnej Mariny Salje, której ustalenia jednoznacznie potwierdzały defraudacje i winę Władimira Putina, ale jej sprawozdanie zostało zignorowane zarówno przez Sobczaka, jak i prezydenta Jelcyna. Petersburg, tak jak inne rosyjskie miasta, borykał się z falą przestępczości, korupcją, biedą i niszczejącą infrastrukturą, nikt nie widział więc powodu, by cokolwiek zmieniać i szkodzić osobie pożytecznej.

Wybory 1996 roku zmieniły sytuację w mieście. Sobczak utracił urząd i stał się celem prokuratorskich śledztw. Nadal mógł jednak liczyć na lojalność Putina, który odrzucił ofertę pozostania na dawnym stanowisku, pomógł również mentorowi uciec do Paryża. Taka postawa została doceniona przez administrację prezydencką. Były oficer KGB otrzymał stanowisko zastępcy jednego z kremlowskich dyrektorów. Dokładne powody awansu nie są znane.

W lipcu 1998 roku Władimira Putina powołano na dyrektora FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, ros. Федеральная служба безопасности Российской Федерации, ФСБ), czyli służby specjalnej, która zastąpiła w demokratycznej Rosji komunistyczne KGB. Po roku zrezygnował z tego stanowiska i nieoczekiwanie wszedł w skład rządu, od razu zostając premierem. Awans zbiegł się w czasie z końcem kariery ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna. Kremlowska "familia" poszukiwała wtedy następcy tego schorowanego i borykającego się z alkoholizmem polityka, koniecznie zaufanego i zdolnego intelektualnie do wprowadzenia Rosji w XXI wiek.

Bliscy Jelcyna obawiali się rewanżyzmu jego następców, którzy po przejęciu władzy dążyliby do osadzenia emerytowanego prezydenta w więzieniu. Na czele opozycyjnego obozu stał były premier Jewgienij Primakow wraz z merem Moskwy Jurijem Łużkowem. Jedynym sposobem na powstrzymanie czarnego scenariusza pozostawało przekazanie pełni władzy człowiekowi z zewnątrz, zupełnie niezwiązanemu z ówczesną (wrogą) opozycją, a zarazem dostatecznie silnemu do okiełznania Kremla oraz odpowiedzialnego zarządzania największym na świecie państwem i arsenałem nuklearnym. Jelcyna przekonać miała rekomendacja jego zaufanego oligarchy, Borysa Bieriezowskiego, który wspominał Putina jako jedynego urzędnika w Rosji, który odmówił przyjęcia łapówki, a pomimo tego pomógł mu rozwinąć biznes w Petersburgu. [...]


Rozdział 7.2.
Rewizja granic i pakt z Niemcami


12 lipca 2021 roku Władimir Putin rozesłał do swoich wojsk autorski esej pt. "O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców". Podważał w nim istnienie Ukrainy jako odrębnego tworu etniczno-politycznego, a XVII wieczna wojna Rosji z Polską przytoczona została jako narodowowyzwoleńcza dla mieszkańców Kijowa oraz ziem lewobrzeżnego Dniepru (Połtawy, Czernihowa, Zaporoża):

"Dla regionu przyjęła się nazwa „Ruś Mała" (Malorosja). Termin „Ukraina" pojawiał się wtedy głównie w znaczeniu, w jakim staroruskie słowo „okraina", czyli kresy, występowało w źródłach pisanych od XII wieku, ale chodziło o tereny przygraniczne. Jak wynika z dokumentów archiwalnych, słowo „Ukrainiec" pierwotnie znaczyło pograniczników, którzy chronili zewnętrzne rubieże. [...] W części prawobrzeżnej ziem, które zostały pod kontrolą polsko-litewską, gdzie przywrócono dawne porządki, nasilał się ucisk społeczny i religijny. Na lewym brzegu w ramach jednego państwa doszło do gwałtownego rozwoju. Masowo przenosili się tam mieszkańcy drugiego brzegu Dniepru. Szukali wsparcia u ludzi używających tego samego języka i wyznający tę samą wiarę.

[...] Po rozbiorach Polski i Litwy Imperium Rosyjskie oddało starożytne ziemie zachodniorosyjskie, z wyjątkiem Galicji i Zakarpacia, które weszły w skład Austrii, późniejszej monarchii austro-węgierskiej. [...] Zaczęło kształtować się i umacniać pośród polskiej elity i części małoruskiej inteligencji wyobrażenie o istnieniu narodu ukraińskiego, odrębnego od narodu rosyjskiego. Nie było ku temu żadnych podstaw historycznych – nie mogło ich być, wnioski budowano na różnych fiksacjach odrzucających nawet słowiańskość Rosjan.

[...] W kwietniu 1920 r. Symon Petlura (malowany dziś na „bohatera" Ukrainy) w imieniu Dyrektoriatu Ukraińskiej Republiki Ludowej zawarł tajne porozumienie, na mocy których za wsparcie militarne przekazał Polsce Galicję i zachodni Wołyń [czyli miasta w istocie rdzennie polskie, takie jak Kraków, Lwów, Tarnów, Rzeszów, Chrzanów, Krosno, Sanok, Przemyśl – przyp. aut.]. W maju 1920 r. petlurowcy wjechali do Kijowa z polskimi jednostkami wojskowymi. Ale nie na długo. Już w listopadzie 1920 r., po rozejmie między Polską a Rosją Sowiecką, resztki wojsk Petlury poddały się tym samym Polakom. Przykład URL pokazuje, jak z natury rzeczy niestabilne były różnego rodzaju formacje quasi-państwowe powstające podczas wojny domowej i turbulencji historycznych na terenach dawnego Imperium Rosyjskiego.

[...] Na początku 1918 r. ogłoszono powstanie Doniecko-Krzyworoskiej Republiki Radzieckiej i poproszono Moskwę o włączenie jej do Rosji Sowieckiej. Spotkało się to z odmową. Podczas spotkania z przywódcami republiki Włodzimierz Lenin nalegał, aby działali oni w ramach sowieckiej Ukrainy.

[...] Na mocy traktatu ryskiego z 1921 r., zawartego między RSFSR, Ukraińską SRR i Polską [po przegranej przez bolszewików wojnie z Polską, wskutek porażki odniesionej w bitwie warszawskiej – przyp. aut.], zachodnie ziemie dawnego Imperium Rosyjskiego przypadły Polsce. W okresie międzywojnia polski rząd prowadził intensywną politykę przesiedleń, dążąc do zmiany składu etnicznego Kresów Wschodnich – tak nazywa się w Polsce ziemie dzisiejszej zachodniej Ukrainy, zachodniej Białorusi i części Litwy. Ziemie te poddano ostrej polonizacji, tłumiono miejscową kulturę i tradycje.

[...] W 1922 r., kiedy powstał ZSRR, a jednym z jej założycieli stała się Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka, Lenin w wyniku dość ostrej debaty wśród przywódców bolszewickich przeforsował plan ustroju ZSRR jako państwa związkowego, federacji równych republik. [...] W 1939 r. ZSRR odzyskał ziemie zajęte wcześniej przez Polskę. Znaczna ich część stała się częścią sowieckiej Ukrainy. W 1940 r. Ukraińska SRR włączyła część Besarabii, która od 1918 r. była okupowana przez Rumunię, a także Północną Bukowinę. W 1948 roku wyspa Zmeyiniy (Wyspa Węża) na Morzu Czarnym stała się częścią Ukrainy. W 1954 r. Obwód Krymski RSFSR został przekazany Ukraińskiej SRR, z rażącym naruszeniem obowiązujących wówczas norm prawnych.

[...] Dlatego dzisiejsza Ukraina jest w całości tworem epoki radzieckiej. Dobrze wiemy i pamiętamy, że w znacznej części powstała ona na historycznym terytorium Rosji. Wystarczy spojrzeć na granice ziem ponownie zjednoczonych z państwem rosyjskim w XVII wieku i i terytorium Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w momencie jej wystąpienia z ZSRR. Bolszewicy traktowali naród rosyjski jako niewyczerpany materiał do swoich społecznych eksperymentów. Marzyli o światowej rewolucji, która zniszczyłaby państwa narodowe. Dlatego byli tak hojni w wyznaczaniu granic i obdarowywaniu darów terytorialnych. [...] Jeden fakt jest całkowicie jasny: rzeczywiście Rosja została okradziona. [...] Republiki, które zakładały Związek Radziecki, po tym jak same unieważniły traktat z 1922 r., powinny powrócić do granic, w których do Związku przystąpiły(1)".

[1. http://en.kremlin.ru/events/president/news/66181 (10.04.2022)]

Słowa Władimira Putina były czytelne i jasne, w jego ocenie historia nie pozostawia na mapie Europy miejsca dla wolnej Ukrainy. Trudno zrozumieć, dlaczego analitycy i komentatorzy polityczni w większości uspokajali nastroje nieodpowiedzialnie traktując jednoznaczne deklaracje prezydenta Rosji w kategoriach abstrakcyjnych rozważań. Nad Dniepr podążyło rosyjskie wojsko, co zostało wprost zapowiedziane, tak jak w książce Adolfa Hitlera pt. Mein Kampf autor klarownie przedstawił plany ekspansji terytorialnej przyszłej III Rzeszy.

Wojna na Ukrainie nie wystarczyła, by zachodnie media i politycy przestali karkołomnie interpretować wypowiedzi Putina, a zaczęli rozumieć je dosłownie. Gdyby tak się stało, oczywistym byłby rewizjonizm granic zmierzający nie do odtworzenia strefy wpływów coraz wyraźniej krytykowanego przez dzisiejszy Kreml Związku Radzieckiego, ale nacjonalistycznego, carskiego Imperium, większego od dzisiejszej Federacji Rosyjskiej o 6,5 mln km2, a bez Alaski o 4,7 mln km2. Do tego okresu historii Putin nawiązuje z największym sentymentem, co zbiega się z potępianiem polityki internacjonała Lenina i pochodzącego z Ukrainy Nikity Chruszczowa. Stosując zasadę prawa międzynarodowego status quo ante bellum, ziemie Rosji sprzed I Wojny Światowej obejmują m.in. Warszawę, Łódź, Suwałki, Białystok, Lublin, Łomżę, Sosnowiec, Częstochowę Kielce, Radom, Płock, azerbejdżańskie Baku, armeński Erywań, ukraiński Kijów, Sewastopol, Odessę, Charków, Chersoń, Mikołajów, Żytomierz, gruzińskie Tyflis (dzisiaj: Tbilisi) i Batumi, białoruski Mińsk, litewskie Wilno, łotewską Rygę, estońskie Tartu i Tallin, mołdawski Kiszyniów, turecki Kars, obszary Turkmenistanu i Kazachstanu, nadkaspijską część Uzbekistanu, obwód mangystauski Kazachstanu oraz autonomiczną Finlandię. Rosja carska była o wiele potężniejsza od Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, której terytorium weszło w skład dzisiejszej Rosji.

Odbudowa dawnej świetności nie jest możliwa bez zdominowania kluczowej dziś Europy Środkowej. Ewentualne pozyskanie azjatyckich stepów, bez względu na ich rozmiar, nie przełoży się na rozwój gospodarczy ani nie przywróci pozycji Moskwy na arenie międzynarodowej, natomiast na drodze do dobrych stosunków politycznych i handlowych z Berlinem, Paryżem czy Londynem stoją małe państwa, istotne regionalnie, ale nie globalnie, uznane za "jątrzące", w tym m.in. Polska, Litwa i Ukraina. Jeśli ich zabraknie, zachodnie mocarstwa będą pozbawione presji do utrzymywania sankcji, na których tracą obie strony, i do dyplomatycznego izolowania Rosji. Polityka faktów dokonanych pozbawia spóźnione protesty podstaw logicznych, a wtedy rozsądek podpowie business as usual. A przynajmniej tak widzi to Kreml.

Pakt Ribbentrop-Mołotow pozwolił zrzucić winę za czwarty rozbiór Polski na III Rzeszę. Armia Czerwona wkroczyła na terytorium II Rzeczpospolitej dopiero po 17 dniach wojny, kiedy świat już uznał Adolfa Hitlera za jedynego agresora, zaś Polskę za kraj pokonany. Podobne rozwiązania Kreml forsuje współcześnie. Rosja zupełnie zdominowała politycznie Białoruś Aleksandra Łukaszenki, w związku z czym do zamknięcia europejskiego pierwszego pasa państw buforowych potrzebowała Ukrainy, kraju zbyt dużego do szybkiego podboju lub zmarginalizowania. Z tego powodu najkorzystniejszą wizerunkowo opcją wydawało się uwikłanie państw natowskich w roszczenia terytorialne, co pozbawiałoby Zachód moralnego mandatu do interwencji i krytyki. O sztucznym charakterze Ukrainy Władimir Putin przekonywał już na szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 roku, w czasie kiedy rosyjskie wojska szykowane były do agresji zbrojnej na aspirującą do członkostwa w sojuszu Gruzję. Później oskarżał ukraińskie lotnictwo o udział w walkach z Rosjanami na Kaukazie. Działania te stanowiły grunt do przekazania w warunkach dyplomatycznej tajemnicy propozycji pomocy w odzyskaniu przez Polskę Lwowa(2).

[2. O bezpośrednim skierowaniu przez Władimira Putina takiej oferty do premiera Donalda Tuska informował Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych jego gabinetu. Do złożenia tej propozycji dojść miało w 2009 roku na sopockim molo, podczas prowadzonej w cztery oczy rozmowy. Donald Tusk zdementował tę informację, co wydaje się jednak wynikać z woli dochowania poufnego charakteru tamtych rozmów, a z czego po czasie nie mógł się już wycofać bez uszczerbku dla swej wiarygodności.]

Brak zainteresowania ze strony Warszawy wspólnym rozbiorem Ukrainy zmusił Moskwę do samodzielnego przygotowania zbrojnego zajęcia Krymu, a w Donbasie operacji wojskowej maskowanej oddolnymi działaniami separatystów. Wymówką do włączenia w walki w Ługańsku i Doniecku armii rosyjskiej była wola ochrony lokalnej rosyjskojęzycznej ludności, lecz przed tym nastąpiła kolejna, tym razem przekazana oficjalną drogą do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, za pośrednictwem ambasady w Moskwie, propozycja udziału Polski, Węgier i Rumunii w podziale terytorium Ukrainy. Skierował ją rosyjski nacjonalistyczny polityk i wiceprzewodniczący Dumy płk. Władimir Żyrinowski – uznawany za mało poważnego, lecz wyrażającego życzenia Władimira Putina.

Rosji przypaść miał korytarz zupełnie odcinający centrum kraju od mórz, czyli ziemie zajęte w 2022 roku. Polska otrzymać mogła pięć zachodnich obwodów: wołyński, lwowski, iwanofrankowski, tarnopolski oraz rówieński, zaś Węgry i Rumunia obwody zakarpacki i czerniowiecki. Przyjęcie tej oferty stanowiłoby kompromitującą analogię z historycznym wkroczeniem polskich wojsk na Zaolzie w 1938 roku. Temat rozbioru powracał później jeszcze kilkukrotnie.

Do drugiego pasa europejskiej strefy buforowej należą państwa członkowskie NATO: Polska, Litwa, Łotwa, Estonia, Węgry i Rumunia, z których najważniejsze są te pierwsze, stojące na drodze do dobrych stosunków dyplomatycznych Rosji z Unią Europejską. Kreml dostrzega wielki problem braku możliwości pogodzenia odzyskania fizycznej kontroli nad regionem i jednoczesnego odnowienia dobrych relacji z Zachodem. W przypadku interwencji zbrojnej, jej polityczne skutki mogą na dekadę zupełnie zamrozić wszelkie kontakty, ponownie przedzielić kontynent żelazną kurtyną. Samo zastraszenie państw takich jak Francja, Niemcy czy Austria nie odnowi rozwijającego gospodarkę strategicznego partnerstwa, a jedynie połowicznie zaspokoi ambicje mocarstwowe Kremla. Wszystkie cele osiągnąć można jednak zastępując niechętną Warszawę i wikłając w rozbiory Berlin, co wcale nie jest scenariuszem niemożliwym.

Zakładając, że oświadczenia Władimira Putina rozumieć należy dosłownie i nie doszukiwać się w nich zbędnych przenośni, uwagę powinno zwrócić konsekwentne przedstawianie w negatywnym świetle wyłącznie mocarstwowych dążeń w wykonaniu Polski. Choć w lutowych przemówieniach i w eseju z lipca 2021 roku wielokrotnie podnoszona jest kwestia historyczna nazizmu i nazyfikacji Ukrainy, pada też nazwisko np. Stepana Bandery, to wśród czynników narodowościowych przemilczany zostaje ten niemiecki. Kreml w żaden sposób nie przypomina trudnej przeszłości Berlina, choć zarzewiem większości konfliktów związanych z Ukrainą były właśnie nazistowskie Niemcy. Odwołując się do sztuki oratorskiej Władimira Putina odczytać to trzeba, jako niepozbawiony znaczenia gest przyjaźni. W przytoczonym eseju najczęściej pojawiającym się czynnikiem ograniczającym wolność Rosjan zamieszkujących kresy oraz sprawcami represji, polonizacji, tworzenia intryg i ciągłego zajmowania ziem etnicznie rosyjskich są w zasadzie wyłącznie Polacy, brak innych istotnych antagonizmów, choć w historii wcale ich nie brakowało.

Tworząca pakt antykominternowski nazistowska III Rzesza i komunistyczny ZSRR oparły całą swoją indywidualność polityczną na wzajemnym zwalczaniu. Nieoczekiwanym dla świata punktem zwrotnym w ich relacjach stało się przemówienie ignorowanego przez zachodnie demokracje Józefa Stalina, wygłoszone 10 marca 1939 roku podczas obrad XVIII zjazdu partii. W transmitowanym przez moskiewskie radio wystąpieniu dyktator oznajmił, że nie pozwoli wciągnąć ZSRR w "konflikt zbrojny podżegaczom wojennym, którzy przywykli do rozgrzebywania żaru cudzymi rękami". Następnie kategorycznie zerwał z doktryną wykluczającą państwa o ustroju faszystowskim i nazistowskim z grona potencjalnych sojuszników: "Opowiadamy się za pokojem i zacieśnianiem więzi gospodarczych ze wszystkimi krajami, stoimy i będziemy stać na tym stanowisku, o ile kraje te będą utrzymywać takie same stosunki ze Związkiem Radzieckim i nie będą próbowały naruszać interesów naszego kraju".

Dalsza część przemówienia negowała istnienie zagrożenia dla komunizmu ze strony III Rzeszy, skupiała się za to na wykazaniu możliwej agresji niemieckiej na państwa zachodniej liberalnej demokracji, przy czym Moskwa uważała wówczas II Rzeczpospolitą za wasala Francji i Wielkiej Brytanii. Zgodnie z intencjami Stalina komunikat ten został odebrany w Berlinie jako zaproszenie do współpracy przeciwko Zachodowi, czego konsekwencją był zawarty kilka miesięcy później pakt Ribbentrop-Mołotow, wybuch II Wojny Światowej i IV rozbiór Polski, a następnie zajęcie przez ZSRR Litwy, Łotwy, Estonii i rumuńskiej Besarabii. Jak podkreślano w toku rokowań, celem paktu miało być odrodzenie imperiów upadłych wskutek I Wojny Światowej.

Analiza eseju i wojennych komunikatów Władimira Putina ujawnia ich wielkie podobieństwo do marcowego przemówienia Stalina. Obaj marginalizowani na arenie międzynarodowej dyktatorzy jednoznacznie określali nowego przeciwnika zrywając z dotychczasową narracją i wskazywali możliwe korzyści terytorialne z subtelnie sugerowanej kooperacji, posługując się do tego nie kanałami dyplomatycznymi, lecz nienarażającymi na upokarzającą odmowę publicznymi, ale zawoalowanymi wystąpieniami. Niepozbawione głębszego znaczenia wydaje się wyrażone mimochodem przypomnienie światu o tym, do kogo należały ziemie, na których współcześnie mieści się prawie 1/3 Polski(3). Przyjmując, że Kreml dąży do odtworzenia Imperium Rosyjskiego w granicach sprzed I Wojny Światowej, na którego historyczne terytorium w swych roszczeniach rosyjska władza wielokrotnie się powołuje, naturalną tego konsekwencją stać się może odtworzenie ówczesnego kształtu Europy Środkowej także w szerszym kontekście. Rewizjonizm powojennych granic wiąże się przede wszystkim z groźbą wymazania z mapy co najmniej połowy Polski.

[3. "Zarówno przed, jak i po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, Stalin wcielał do ZSRR a następnie przekazał Ukrainie część ziem należących wcześniej do Polski, Rumunii i Węgier. W międzyczasie oddał Polsce część rdzennie niemieckiej ziemi jako rekompensatę z tego tytułu, a w 1954 Chruszczow z jakiegoś powodu zabrał Rosji Krym i też przekazał go Ukrainie. W efekcie tak ukształtowało się terytorium współczesnej Ukrainy"].

Skoro zlikwidować można Ukrainę będącą w ocenie prezydenta Rosji tworem sztucznym, to oczywiście można również włączyć do Rosji inne państwa wcześniej też stanowiące jej integralną część, a tym samym zwrócić ich pozostałe terytorium sąsiednim, historycznym mocarstwom. Likwidacja państw "jątrzących" nie może wywołać negatywnych skutków dyplomatycznych, gospodarczych ani militarnych, tylko w jednym przypadku: jeśli beneficjentem tego procesu stanie się także kraj mogący takie konsekwencje wyciągać. Dodatkową korzyścią Kremla z takiej zmiany sojuszy byłoby po niespełna 80 latach wyparcie wpływów Stanów Zjednoczonych z Europy oraz faktyczny rozpad NATO. W ocenie Władimira Putina czynnikiem rozstrzygającym stać się mogą korzyści ekonomiczne Berlina oraz energetyczne niemieckiego przemysłu, jak również odtworzenie utraconej 77 lat temu mocarstwowej pozycji, czemu staje na drodze dzisiejszy programowy pacyfizm, przełamywany jednak przez intensywną sprzedaż broni, w tym do państw rozwijających się i nieprzestrzegających prawa humanitarnego.

Zgodnie z raportem Instytut Badań nad Pokojem we Frankfurcie (HSFK, Leibniz-Institut Hessische Stiftung Friedens- und Konfliktforschung): "Niemcy zatwierdzają eksport i eksportują uzbrojenie do krajów pogrążonych w wojnach i kryzysach, do krajów naruszających prawa człowieka i do regionów, w których panują napięcia". Tym samym poprzez dostawy broni m.in. do Jemenu i Meksyku łamane są unijne kryteria dopuszczające tego typu handel. W tym też celu zrezygnowano z ustanowionego w 1971 roku całkowitego zakazu eksportu broni do państw niebędących członkami NATO. Jednocześnie odmówiono dostawy nowoczesnego sprzętu wojskowego do Ukrainy odpierającej rosyjską, ludobójczą inwazję, zabroniono nawet przekazania przez Estonię starych (wykonanych w technologii lat 60.) poniemieckich haubic D-30 wytworzonych w Związku Radzieckim, a odsprzedanych dawno temu z magazynów armii NRD. Pacyfizm Berlina można przez ten pryzmat oceniać w kategoriach hipokryzji.

W aktualnym porządku geopolitycznym trwała przebudowa kształtu granic w Europie Środkowej, w tym polskich, nie będzie możliwa bez aktywnego zaangażowania Niemiec, co w praktyce wykluczyłoby możliwość zbrojnej interwencji NATO przeciwko członkowi Sojuszu. Oczekiwania Rosji w tym zakresie nie muszą trafić na podatny grunt, czego przykładem było chociażby odrzucenie przez Polskę propozycji wspólnego podziału terytorium Ukrainy. Uzasadniony niepokój wzbudzać może jednak wykluczenie przez Berlin nałożenia rygorystycznych sankcji energetycznych, jako niemożliwych do dotrzymania i szkodliwych dla niemieckiej gospodarki czy jednoznacznie prorosyjskie sympatie części społeczeństwa niemieckiego, przejawiające się m.in. organizacją prorosyjskich manifestacji.

Powyższe czynniki nie przesądzają o podatności Niemiec na próby zbudowania tam przez Władimira Putina antypolskiej i antyukraińskiej koalicji. Powtórka porozumienia niemiecko-sowieckiego z marca 1939 roku jest obecnie stosunkowo mało prawdopodobna, nie można jej jednak kategorycznie wykluczyć z tego chociażby powodu, że dystans wyznaczany sprzecznymi doktrynami politycznymi III Rzeszy i ZSRR pozostawał nieporównywalnie większy od tego dzielącego dziś Federację Rosyjską i Republikę Federalną Niemiec. Na przekór dyplomatycznemu chłodowi nigdy dotąd gospodarka Niemiec nie była też tak silnie powiązana (energetycznie wręcz zintegrowana) z gospodarką Rosji. Opinia publiczna zapewne zostałaby poinformowana nie o przystąpieniu do paktu rozbiorowego, lecz o "misji humanitarnej", pokojowym zabezpieczeniu, wręcz objęciu protektoratem zagrożonego wojną obszaru. Co najmniej część niemieckich polityków byłaby w tych deklaracjach szczera, dostrzegając w nich ochrony ludności Europy Środkowej oraz kontynuacji antymoskiewskiej polityki zjednoczenia RFN z NRD.

[...]

Ciąg dalszy w pełnej wersji książki.


Spis treści

Spis treści




cz. 1 Kijów
KGB sięga po Imperium

przygotowanie do inwazji na Ukrainę, infiltracja Unii Europejskiej

1. Zbrodnie Władimira Putina – jak szef FSB stał się carem? s. 13

2. Restytucja "więzienia narodów" s. 41
2.1. Separatyzm w republikach poradzieckich i I Wojna Czeczeńska s. 42
2.2. II Wojna Czeczeńska – dżihad i Morze Kaspijskie s. 57
2.3. Gruzja - wojenna polityka paszportowa s. 64
2.4. Aneksja Krymu i porażka Unii Euroazjatyckiej s. 81
2.5. Donieck i Ługańsk s. 98
2.6. Poligon w Syrii s. 112
2.7. Okupacja – terror w Donbasie s. 126
2.8. Białoruś – ostatni europejski bastion komunizmu s. 137
2.9. Kazachstan – dni przed wojną s. 153
2.10. Za późno by pomóc Ukrainie s. 159

3. Infiltracja Unii Europejskiej s. 169
3.1. Francja s. 174
3.2. Włochy s. 177
3.3. Wielka Brytania s. 178
3.4. Węgry s. 180
3.5. Niemcy s. 182
3.6. Polska s. 189

4. Ułuda amerykocentryzmu kontra BRICS i ONZ s. 211
4.1. BRICS i świat islamu s. 211
4.2. Organizacja Narodów Zjednoczonych s. 217

5. Przygotowania do wojny – eksport s. 222
5.1. Sektor energetyczny – Gazprom i Rosnieft s. 222
5.2. Eksport uzbrojenia i systemów obrony s. 225
5.3. Eksport zboża s. 229
5.4. Odporność na zachodnie sankcje s. 233

6. Propaganda: historyczna geneza zarzutu faszyzacji Polski s. 240

7. Strategiczne cele Rosji w "operacji polskiej" s. 255
7.1. Militarna destabilizacja regionu i NATO s. 261
7.2. Rewizja granic i pakt z Niemcami s. 270

8. Czynniki polityczne decydujące o wybuchu wojny s. 282
8.1. NATO s. 283
8.2. Rząd w Kijowie s. 290

9. Koncepcja wojny Zachodu z Rosją s. 300
9.1. Budżet i zarys reformy Sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej s. 300
9.2. Okręgi Wojskowe Federacji Rosyjskiej s. 304
9.3. Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej s. 307
9.4. Broń nuklearna – działanie i zastosowanie s. 314
9.5. Rosyjska triada nuklearna s. 318
9.6. Rosyjska filozofia prowadzenia konwencjonalnych działań wojennych i doktryna strachu s. 333
9.7. Wojna atomowa i broń "martwej ręki" s. 353

cz. 2 Katyń – Moskwa
Dlaczego carowie nienawidzili Polski?

historia konfliktów polsko-rosyjskich

10. I Rzeczpospolita – od Wielkiej Smuty do końca XVII wieku s. 362

11. Schyłek Rzeczypospolitej Szlacheckiej s. 372

12. Od wojen napoleońskich, przez zabójstwa polityczne, po konflikt polsko-bolszewicki s. 385

13. Po 17 września 1939 r. s. 399

14. KATYŃ 1940 s. 410

15. Jesień ludów – upadek ZSRR s. 425

16. 1989 – 2010, zarzewia konfliktów s. 432
16.1. Katyń s. 432
16.2. Rewizjonizm historyczny s. 434
16.3. Wojska nad Wisłą s. 438
16.4. Polityka Polski na Wschodzie s. 440
16.5. Strefa wpływów jako rynek zbytu w znaczeniu ekonomicznym s. 443
16.6. Gospodarka i bezpieczeństwo s. 445

Epilog z niedalekiej przeszłości

Teoria konfliktu s. 453

Geopolityka i infiltracja s. 464

Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (МАК) wiarygodność s. 482

Przetarg na remont Tu-154M s. 494

Podsumowanie – prognoza na przeszłość... s. 501



O Autorze

Kazimierz Turaliński


Kazimierz Turaliński, ekspert ds. bezpieczeństwa gospodarczego, przestępczości i wywiadu gospodarczego, Doctor of Laws (Legum doctor), ekonomista w specjalizacji rachunkowość i podatki, politolog. Wykładowca akademicki przedmiotów z zakresu przestępczości oraz wywiadu i kontrwywiadu gospodarczego. W swojej karierze prowadził ponad 1000 spraw przestępstw gospodarczych, odpowiadał m.in. za sporządzenie analizy kryminalnej afery gospodarczej Amber Gold na rzecz Sejmu RP oraz za doprowadzenie do precedensowego wyroku skazującego w sprawie tzw. afery autostradowej (masowe oszustwa na szkodę podwykonawców budowlanych spółek giełdowych).

Autor kilkunastu książek o tematyce śledczej, prawnej i ekonomicznej, w tym prawno-ekonomicznych: "Wywiad gospodarczy i polityczny", "Wywiad biznesowy" (współautorstwo książki), "Bezpieczeństwo w biznesie", "Agent, INFILTRACJA - sztuka szpiegostwa", "Przestępstwa w budownictwie", "Podatek VAT - oszustwa podatkowe, przemyt i zorganizowana przestępczość skarbowa", "Raje podatkowe i spółki off-shore", "Windykacja gospodarcza" oraz "Encyklopedia antywindykacji", a także reportaży: "Zabić szpiega", "Objawy mafii" czy "2012 - polityka, pieniądze, służby specjalne...".

polecane

polecane książki

Inne polecane publikacje książkowe autorstwa Kazimierza Turalińskiego




Bezpieczeństwo i pozyskiwanie informacji (wywiad):


Przestępczość (prawo karne, kryminologia):


Literatura faktu (reportaże kryminalne i polityczne):



Copyright © Wszelkie prawa zastrzeżone, przedruk zabroniony | strona wykonana przez Colorlib